Wiele krajów Europy i świata uznaje małżeństwa jednopłciowe. Polskie pary często wybierają Hiszpanię, Danię, Niemcy, Czechy, Austrię czy Holandię – bo tam wszystko można załatwić w dość prosty sposób, nawet bez stałego zameldowania.
W praktyce wygląda to podobnie jak każdy inny ślub cywilny – potrzebne są dokumenty tożsamości, zaświadczenie o stanie cywilnym i tłumaczenia przysięgłe. Ceremonia ma pełną moc prawną w tym kraju.
A co na to Polska?
No właśnie – tutaj zaczynają się schody. W świetle polskiego prawa małżeństwa jednopłciowe nie są uznawane. To oznacza, że nawet jeśli weźmiesz ślub w Hiszpanii czy Danii, w Polsce wciąż jesteście traktowani jako „osoby stanu wolnego”.
Nie ma więc wspólnego rozliczania podatków, dziedziczenia po sobie z mocy ustawy czy automatycznego prawa do informacji medycznej o partnerze. Urząd Stanu Cywilnego w Polsce nie wpisze takiego małżeństwa do rejestru, bo uznaje je za niezgodne z konstytucyjną definicją małżeństwa („związek kobiety i mężczyzny”).
Gdzie ten ślub ma znaczenie?
W kraju, w którym został zawarty – jak najbardziej! Na przykład w Hiszpanii czy Francji para ma pełnię praw, może wspólnie rozliczać się z podatków, adoptować dzieci, dziedziczyć, korzystać z ulg czy ubezpieczenia partnera.
Takie małżeństwo często jest też uznawane w innych krajach Unii Europejskiej – z wyjątkiem Polski i kilku innych państw, które jeszcze nie wprowadziły równości małżeńskiej.
Po co więc pary to robią?
Dla wielu osób to coś więcej niż dokument. To symboliczny moment – potwierdzenie miłości, równości i wzajemnego szacunku. Niektórzy decydują się na ślub, by żyć za granicą jako legalnie uznana para. Inni – by mieć akt małżeństwa, który kiedyś może zostać uznany także w Polsce (co jest przedmiotem wielu spraw w europejskich sądach).
Ślub za granicą daje parom jednopłciowym z Polski realne prawa – ale tylko poza Polską. W naszym kraju to wciąż związek symboliczny, choć coraz częściej również ważny społecznie i emocjonalnie. Coraz więcej par pokazuje, że miłość i zaangażowanie nie potrzebują zgody polskich urzędów – choć wielu z nas wciąż ma nadzieję, że kiedyś się to zmieni.

