Jeden krok w przód, trzy kroki w tył cz. I

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wiele w waszej sytuacji może zmienić jedna ustawa? Czy jako obywatele zdajemy sobie sprawę z tego, ile przepisów jest zmienianych z dnia na dzień i jaki to ma wpływ na nasze prawa i obowiązki?

Pytań tych nie zadaję bez potrzeby. 11 marca 2016 r. Sejm RP uchwalił bowiem ustawę o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw. Ot – niby nic nowego. Kolejna ustawa zmieniona przez sejm. Pewnie wielu z Was znane są wyliczenia, mówiące o tym, że gdyby próbować zapoznawać się ze wszystkimi nowymi ustawami i nowelizacjami, to trzeba by na to poświęcać kilka godzin dziennie. Nikt nie ma na to czasu i – powiedzmy sobie szczerze – ochoty.

Z tą ustawą jest jednak inaczej. Ma ona wyjątkowy charakter, ponieważ wywraca do góry nogami to, co działo się przez ostatnie kilka lat w polskim wymiarze sprawiedliwości. W bardzo istotny sposób wpływa także na rolę i pozycję stron w postępowaniu karnym. W dodatku ilość przepisów, jakie zmienia nowelizacja, jest porażająca.

W kilku najbliższych wpisach postaram się nieco przybliżyć to, z czym przyszło nam mierzyć się po wejściu w życie nowych przepisów. Oczywiście nie będę w stanie dokładnie zrecenzować całej nowelizacji. Postaram się jednak przedstawić te zmiany oraz ich konsekwencje, które uważam za najciekawsze.

Pierwsza i chyba najważniejsza zmiana. Sąd wraca jako aktywny uczestnik postępowania.

Wielka nowelizacja, która weszła w życie 1 lipca 2015 r., zmieniła utrwalony przez wiele lat przebieg procesu karnego. Założenie było takie, że wprowadzamy model procesu, w którym to strony muszą zadbać o należyte reprezentowanie swoich stanowisk – prokurator, by wykazać sprawstwo, a oskarżony, by podważyć argumenty prokuratora. Inicjatywa dowodowa sądu została znacznie ograniczona i jego rolą od tej pory miało być jedynie wysłuchanie stron
i ocena przedstawionych dowodów. Spójrzmy zatem, jak wyglądały przepisy.

Przed 1 lipca 2015 r. przepis regulujący kwestię inicjatywy dowodowej wyglądał tak: „Dowody przeprowadza się na wniosek stron, podmiotu określonego w art. 416 albo z urzędu.” Art. 167 k.p.k. w brzmieniu obowiązującym po 1 lipca 2015 r. brzmiał: W postępowaniu przed sądem, które zostało wszczęte z inicjatywy strony, dowody przeprowadzane są przez strony po ich dopuszczeniu przez przewodniczącego lub sąd. W razie niestawiennictwa strony, na której wniosek dowód został dopuszczony, a także w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami, dowód przeprowadza sąd w granicach tezy dowodowej. W wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami, sąd może dopuścić i przeprowadzić dowód z urzędu.” [wszystkie podkreślenia moje].

Co teraz?

Jakie konsekwencje niosła za sobą zmiana tych przepisów? Niezwykle istotne. Przed 1 lipca 2015 r. sąd zobowiązany był zadbać o to, by postępowanie dowodowe przeprowadzić w jak najszerszym zakresie. Tak więc nawet jeśli strony nie wykazywały się aktywnością, obowiązkiem sądu było niejako „wejście” w ich rolę oraz przeprowadzenie postępowania dowodowego. Doprowadzało to do paradoksu w postępowaniach karnych, gdzie po wniesieniu aktu oskarżenia zasadniczo prokurator nie musiał się wykazywać już żadną aktywnością. To na sądzie bowiem ciążył obowiązek zebrania dowodów, a ewentualne braki stanowiły podstawę do uchylenia wyroku. Rolą sądu nie było zatem tylko oceniać dowody, sąd miał też ich szukać.

Nowa procedura miała to zmienić. Założeniem było odciążenie sądów od obowiązku zbierania dowodów i pozostawienie tej roli prokuratorowi (Policji, Straży Granicznej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służbie Celnej, Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu oraz Żandarmerii Wojskowej). Sąd miał dowody oceniać i reagować tylko w sytuacji, gdy brak aktywności mógłby doprowadzić do wydania orzeczenia rażąco niesprawiedliwego. Wielu mówiło przed wejściem reformy, że nasz model sądowy zbliży się do modelu amerykańskiego, znanego wszystkim z filmów. I chociaż są to twierdzenia nieco na wyrost, to jednak było w tym ziarno prawdy.

Naszemu „amerykańskiemu” modelowi postępowania nie dano jednak rozwinąć skrzydeł. Z dniem 15 kwietnia 2016 r. wszystko wróciło bowiem do „normy”. W myśl nowej ustawy art. 167 k.p.k. będzie wygląda następująco „Art. 167. Dowody przeprowadza się na wniosek stron albo z urzędu.”. Brzmi znajomo, nieprawdaż?

Ocenę, czy powrót do poprzedniego rozwiązania był słuszny czy nie, pozostawiam innym. Pewnie wielu będzie zadowolonych, że sąd znowu będzie działał z urzędu (bo przecież chodzi o to, żeby skazać bandytów). Część znowu będzie wychodziła z sali sądowej z poczuciem rozczarowania, że „wymiar sprawiedliwości” robił wszystko, byle tylko „coś na nich znaleźć”.

A co ja myślę?

Ja patrzę na to z trochę innej strony. Poprzedniej reformy procedury karnej jest mi po prostu szkoda. Nie dlatego, że jakoś specjalnie zależało mi na tym, by prokuratorowi było trudniej. Jestem przekonany, że prokuratura poradziłaby sobie z tą reformą (swoją drogą nowy prokurator generalny/minister sprawiedliwości wykazał się wyjątkowym brakiem zaufania do swoich podwładnych, skoro tak szybko podjął się działań mających na celu przywrócenie poprzedniego porządku prawnego).

Szkoda jest mi tego, że proces karny w nowej odsłonie mógłby przywrócić zaufanie do wymiaru sprawiedliwości. Nareszcie sąd byłby tylko arbitrem a nie uczestnikiem. Podsądni po wejściu na salę rozpraw nie czuliby się jak pod pręgierzem, ze strachem spoglądając na sąd, który w obawie przed kontrolą odwoławczą będzie robił wszystko by obalić domniemanie niewinności. Zapomniano przy tym, że organów ściągania w Polsce jest wystarczająco dużo i dysponują one środkami do tego, by sprawcom przestępstw udowodnić winę. I naprawdę nie ma potrzeby, by sąd im jeszcze pomagał.

UdostępnijShare on LinkedInShare on Facebook
(Visited 4 times, 1 visits today)

Autor artykułu - Adam Mura